Z dedykacją dla Gabuu Verdas :)
- Hej, skarbie. - przywitał się. Nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Zatonęłam w jego szmaragdach, które zbliżały się do mnie coraz bardziej. León lekko się nade mną pochylił po czym otulił mój policzek swoją ciepłą dłonią. Staliśmy już nos w nos. Szatyn zbliżał swoje usta do moich. W ostatniej chwili odwróciłam szybko głowę nie dopuszczając do pocałunku. Zamiast tego musnął namiętnie mój policzek. Odsunął się lekko od mojego ciała, tak abym mogła zauważyć ten jego chytry uśmieszek na twarzy.
Badał mnie wzrokiem od dołu, do góry. Uśmiechnął się widząc moją prześwitującą, koronkową bluzkę. Dzięki temu mógł bez problemu zobaczyć mój czarny, koronkowy stanik. Nie wiem, dlaczego założyłam właśnie tą bluzkę. Nie chciałam go jeszcze bardziej zachęcać, wręcz przeciwnie. Chciałam aby się ode mnie odczepił, raz na zawsze.- Chodź. - wyciągnął dłoń w moim kierunku.
Niepewnie złapałam jego dużą i silną rękę. Przyciągnął mnie do siebie próbując powtórzyć czynność, która mu się nie udała. Jednak, gdy zauważył moje przestraszenie musnął delikatnie mój nos. Splótł nasze dłonie razem, co było bardzo przyjemne. Nie wiem dlaczego, ale gdy poczułam jego ciepły i kojący dotyk nie czułam się już taka zagrożona. Jego dotyk dodał mi otuchy i bezpieczeństwa. Jednak ta randka nie będzie wcale nieprzyjemna...